Review: FHF "Homo Shargey"

http://heathenharvest.org
The Ukraine has something to be very proud of in the way of cultural contributions this year. This album is another very fine tick on Olegh Kolyada’s list of outstanding accomplishments, and I’m happy to say that it shows the same spirit and musical refinement that the one track I have been familiar with of his, “Sphinx The Perched”, also has. It feels like there has been some time since the days of the Tarot Serie, and I feel like an ass for not seeking out any more First Human Ferro work right after buying that single. And I made such a big deal about it too.. what a dumbass.
But aside from me being lazy, I do feel like this reacquaintance with this project has been somewhat overdue. This album, though, sounds NOTHING like “Sphinx..” It is, though, a very wonderful, heart-felt, concise, and very worthwhile album. There are fifteen tracks on this disc, and while not all of them are as dream as others, there is never any deviation from what it is, a journey of sorts… The tracks on this piece that I certainly wont be forgetting any time soon are “Space Cradle”, “Alone Under Stars”, and “Rendezvous Forgotten”. These are the BEST of the set!
These three are also the most tender, the most tuneful [well, that prize goes to "Trassa Paradoksa", which has some very nimbly played and sparkling organ work!] and also the saddest. But it not all that way. There are somber moments, there are cold ones, but over all, there is some flat-out gorgeous synth work throughout most of the album.
This piece is a very strong one. Very skillfully composed! A very interesting side note on the work is that Olegh had a man by the mane of Victor Stabbe actually make up a special edition which he gave as a special gift to Space museums. Not for sale, but hopefully played for many people who seek knowledge of the glory all around our planet. I can see many children walking through exhibits and possibly special screenings having to do with exploring our final frontier as this plays… What a very generous and kind gesture on both their parts!

http://santasangremagazine.wordpress.com
Nigdy nie byłem jakimś szczególnym miłośnikiem dokonań Olegha Kolyady, czy to w FIRST HUMAN FERRO, czy Oda Relicta. Dlatego tym większym zaskoczeniem okazał się dla mnie materiał zatytułowany „Homo Shargey” autorstwa pierwszego z wyżej wymienionych projektów, gdyż jest to płyta po prostu piękna.
Kolyada, podobnie jak na swoim utworze zawartym na kompilacji „Energyia” (notabene doskonałej), nadal eksploruje tematykę związaną z początkami badań związanych z podbojem kosmosu, i wciąż robi to z radzieckiego punktu widzenia. Album poświęcony jest Aleksandrowi Szargiejowi, naukowcowi, który jako jeden z pierwszych prowadził prace związane z możliwościami wizyty człowieka w kosmicznej przestrzeni. Możliwości techniczne były wtedy nieporównywanie mniejsze, żadnych tam wyrafinowanych komputerów, jeno zwykła mechanika. Rekompensowano to jednak prawdziwą pasją, przekonaniem i wiarą i w to, co się robi. Cechował tamtych ludzi też swego rodzaju romantyzm, tak jak romantyczna jest muzyka zawarta na „Homo Shargey”. Bez trudu wyobrażam sobie tych niezbyt przystojnych mężczyzn, w oparach dymu papierosowego wysnuwających kolejne mniej lub bardziej odważne teorie, wcielających je mozolnie w życie, w dzień pozamykanych w tych swoich laboratoriach a wieczorem obserwujących gwiazdy, zdających sobie sprawę, że im nie będzie dane ich sięgnąć, ale być może kolejne pokolenia będą mogły skorzystać z ich dziedzictwa. Kolyada tworzy właśnie takie rozmarzone pejzaże, czasem bardziej melodyjne, czasem mniej. Co ciekawe, używa do tego chyba wyłącznie starego, analogowego sprzętu radzieckiego, dzięki czemu dźwięki zawarte na „Homo Shargey” to nie tylko zwykły ambient, ale i piękne nawiązania do twórczości takich artystów jak choćby Edward Artemiew. Coś z  niezwykłych ścieżek dźwiękowych, jakie Artemiew robił Tarkowskiemu przy okazji jego lemowskich adaptacji, przedostało się również na „Homo Shargey”. Niepodrabialne są te brzmienia starych syntezatorów typu ANS, i bardzo mnie cieszy, że muzycy, głównie ci zza naszej wschodniej granicy, nie zapominają o ich istnieniu.
Do tego mamy niezwykle estetyczne wydanie „Homo Shargey” – po prostu produkt kompletny. Ostatnio gdzieś się natknąłem na ofertę wyjazdu wycieczkowego do kosmodromu Bajkonur. Nie powiem, napaliłem się trochę – w tym roku pewnie nie dam rady, ale w przyszłym, kto wie… Jedno w każdym razie jest pewne – jeżeli rzeczywiście uda mi się tam wybrać, w drodze będę słuchał na zmianę trzech wspaniałych płyt: wspomnianej „Energyi”, „Kosmodromu” Bad Sector i „Homo Shargey” FIRST HUMAN FERRO. A na razie muszą mi wystarczyć słuchawki na uszach i obserwacja gwiazd z własnego podwórka, co też za chwilę niniejszym uczynię.

Aleksander Szargiej to prawdziwe imię i nazwisko Jurija Kondratiuka, ukraińskiego mechanika i naukowca, który już na początku XX wieku teoretyzował na temat podróży kosmicznych. Jego fantastyczne w owym czasie idee były tak celne, że jedna z nich została użyta przez NASA podczas misji Apollo. Chodziło o LOR (Lunar orbit rendezvous), czyli lądowanie mniejszego pojazdu na powierzchni Księżyca, odpalanego ze statku kosmicznego orbitującego wokół naszego satelity. Pierwsze zręby tego pomysłu Szargiej opracował jeszcze jako siedemnastolatek!
Historia tego pioniera kosmonautyki to prawdziwy triumf wyobraźni, nic więc dziwnego, że jego rodak, Oleg Koliada, postanowił stworzyć płytę będącą hołdem dla tej niezwykłej postaci. Muzyk ukrywający się za nazwą First Human Ferro, zaczynający od surowego death industrialu, w ostatnich latach coraz mocniej przesuwa się w kierunku ambientu, czyli dźwięków wybitnie działający na wyobraźnię właśnie. Album Homo Shargey jest idealnym towarzyszem do kosmicznych podróży, odbywanych w otchłaniach umysłu.
Piętnaście utworów zawartych na tej płycie najkrócej można określić jako dark ambient, ale nie jest to w żadnym wypadku sztampowa produkcja. Pieczołowicie dobrane warstwy syntezatorowych tonów, szumy, fragmenty kościelnych organów i chórów, strzępy dziwnych odgłosów, tworzących kompozycje odzwierciedlające nastrój, jaki musi czuć astronauta, kiedy od zimnej kosmicznej pustki dzieli go jedynie skafander: ekscytację, radość, zadumę, strach... We wspomnieniach wielu uczestników misji “Apollo” opisywało swoje przeżycia niemal jako mistyczne uniesienia. Homo Shargey to muzyka oddające surowe piękno, ale też i grozę Kosmosu; ten moment, kiedy człowiek staje oko w oko ze świadomością, że jest jedynie nic nie znaczącym pyłkiem we wszechświecie, ale też jednocześnie stanowi z nim jedność.
Jeśli miałbym wyróżnić jeden najlepszy utwór na tej bardzo równej jeśli chodzi o ich poziom płycie, to wskazałbym na Astra Incognita. Oparty na narastającym, transowym dronie brzmiącym niczym dudy kosmicznego tytana, budzi skojarzenia z najlepszymi dokonaniami mistrzów z grupy Troum. Trwa niecałe 7 minut, ale spokojnie mógłby nawet pół godziny i chyba nikt nie miały tego za złe - jest po prostu tak dobry.
Album wydany jest w pięknym, lakierowanym digipacku o formacie kojarzonym z płytami dvd. Estetyczna i pasująca do konceptu szata graficzna pełna jest, a jakże, gwiazd. Centralną częścią okładki jest ludzki embrion - można go potraktować jako ukłon w stronę 2001: Odysei kosmicznej Kubricka, ale także jako symbol śmiałych idei Szargieja, które niczym zarodek potrzebowały czasu, by rozwinąć się i ujrzeć światło dzienne.
Co tu pisać więcej, bardzo dobra płyta! Dla fanów kosmicznych dźwięków i nie tylko.

http://www.ikonenmagazin.de 
Wer bei der Covergestaltung an den neugebohrenen Übermenschen aus Stanley Kubricks 2001 (1968) denken muss, liegt prinzipiell richtig. Doch weniger die in Darkambient-Kreisen so beliebte Deepspace-Mystik spielt hier konzeptuell eine Rolle, sondern die harten Fakten der Raumfahrt, denn hinter dem titelgebenden 'Homo Shargey' verbirgt sich der ukrainische Raumfahrtpionier Alexander Shargey, der bereits vor seinem Tod 1942 die zukünftige Eroberung des Weltalls vorhergesagt hatte.
Musikalisch erwartet den geneigten Hörer eher meldiöser und nicht gerade basslastiger Ambient im Stil der frühen elektronischen Mediationen von Tangerine Dream - umgesetzt mit neuester Technik allerdings. Seit 1999 saß der ukrainische Musiktüftler Olegh Kolyada an diesem magnum opus von Konzeptalbum. Unterstützt wurde er 2008 von dem italienischen Kollegen Vestigial, der das Premastering besorgte. Allerings konnte das vollendete Album erst im Januar 2011 erscheinen, ergänzt durch informative Linernotes und präsentiert im DVD-size-Digipak.
Musikalisch fällt die Arbeit von Olegh Kolyada für seine primären Projekte First Human Ferro und Oda Relicta durch eine ungewöhnliche Musikalität und Harmoniesuche auf, die anderen Darkambientformationen meist fehlt. Stücke wie 'Space Cradle' auf diesem Album etwa überzeugen durch filigrane und traumartige Strukturen, während man sonst immer wieder akustische Instrumente zu vernehmen meint. So steht FHF den Klassikern dieses Genres sehr nah, erinnert eher an Tangerine Dreams 'Atem' oder 'Alpha Centauri' als an CMI-typisches Dunkelgrollen. Eine willkommene Abwechslung in einem eher statischen Bereich.
Wer die Veröffentlichungen des Cyclic Law-Labels schätzt, wird an diesem Konzeptalbum seine Freude haben: atmsophärisch, differenziert und komplex gemischt.

The lost trail of really elaborate concept albums is regained with the coming up of this beautifully designed and published album which barely holds the worn out label of "dark ambient" - here refined up to the mystical and spacey level of human inner compulsion to generate something "bigger than life".
Story of Alexander Shargey (also known as Yuriy Kondratyuk)with a literary touch of secrecy and unknown part of space exploration gives a food for thought to keep one's awake. A great outlet story for spacey and analogue ambient embellished with great sense of harmony and touch of gentility. Great design by Marcin Łojek head of New Nihilism...
Surely one of the cds that I will be coming back to now and then...
Новый релиз из серии «Panoptikvm», в рамках которой Олег Коляда реализует работы своих проектов «First Human Ferro», «In Meditarivm» и «OSTARBEITER» называется довольно странно – «Homo Shargey». Человеку, не знакомому с историей космонавтики второе слово в названии не скажет ничего, а между тем знать, кто такой Александр Шаргей (в силу политических и личных причин более известный как Юрий Кондратюк) стоило бы многим – именно благодаря разработкам этого инженера и ученого американцы удачно слетали на Луну, использовав так называемую «трассу Кондратюка», и якобы именно его, в лучших традициях теории заговора, называли Вернером фон Брауном (что, как не трудно догадаться, оказалось вымыслом). Обратившись к биографии этого человека, Олег создал романтичную и одновременно мрачную, наполненную тягой к неизведанному и страхом перед разверзшейся бездной космическую музыку, в звучании которой перемешались постиндустриальные настроения (в наличии шумовые наслоения в духе «Bad Sector», куда же без него) и более «дружелюбные» и мелодичные электронные эксперименты семидесятых-восьмидесятых годов прошлого века (часто хочется вспомнить Вангелиса). Формально это можно назвать и dark ambient`ом, с той лишь поправкой, что слово «dark» обозначает не что-то потустороннее и всегда преувеличено пугающее (как в работах «Lustmord», мрачное эхо которых здесь тоже можно расслышать), в данном случае это слово обозначает бесконечную пустоту космоса, представить которую в полной мере обычному человеку практически невозможно. Человеческий зародыш на обложке отсылает к «Космической Одиссее» Кубрика, а «Trassa Paradoksa» задействует мощный и проникновенный космизм Баха, вызывающий ощущение сопричастности к чему-то явно большему, что проявляется еще потом неоднократно, когда к горлу неожиданно подступает ком и эмоции переполняют изнутри («Dove In The Tunnel»). Как это удалось реализовать автору, использовавшему, судя по звучанию, «винтажное» аналоговое оборудование – это, пожалуй, главная загадка этого замечательного альбома. Вроде бы ничего сложного или сверхъестественного здесь нет: медленным потоком плывут звуки, отодвигая привычную реальность на задворки сознания, проносятся сигналы спутников и прочего оборудования, опускаются теплыми волнами псевдо хоралы и живут своей жизнью задумчивые мелодии. Но во все это погружаешься со страшной силой, музыка становится частью слушателя и, еще раз обращусь к избитой фразе, затрагивает что-то важное в душе. Что-то, что заставляло таких людей, как Шаргей (не лишне будет вспомнить и Циолковского с Королёвым) грезить о походах в космос, несмотря на суровую реальность, погубившую ростки романтики во многих гениях. Фантастический релиз, который самую малость портит отсутствие необходимого объема и некоторая «плоскость» звучания в разных моментах, что можно списать на мастеринг. Целых три лейбла не зря объединились для издания этого (если и погорячусь, то не сильно) шедевра.

http://www.nonpop.de
ALEXANDER SHARGEY träumte sein Leben lang von der bemannten Raumfahrt und war damit seiner Zeit weit voraus. Der 1897 in Poltawa geborene Ukrainer stellte erstaunliche Theorien auf, obwohl er sein Studium an der Universität in St. Petersburg nie beenden konnte; im Verlauf des Ersten Weltkriegs wurde er 1916 an die Front berufen. SHARGEY desertierte und schloss sich wenig später der russischen Revolutionsbewegung (Februarrevolution 1917) an, was ihm viele Jahre politischer Verfolgung durch die Rote Armee einbrachte. 1921 änderte er deshalb seinen Namen in YURI KONDRATYUK; dieses Pseudonym prangt heute an den Wänden der INTERNATIONAL SPACE HALL OF FAME des NASA-Museums in New Mexico.
Zunächst versuchte KONDRATYUK, sich in der Nähe seines Heimatortes Poltawa wieder anzusiedeln und sein Geld mit der Reparatur von Boilern zu verdienen. Alsbald zog er aber nach Sibirien, um dort eine Stelle als Mechaniker für Windkraftanlagen anzunehmen. Seinen Traum gab er nie auf, im Gegenteil, während seiner Zeit in Nowosibirsk schrieb und verlegte er in Eigenregie ein entsprechendes Buch (Auflage: 2000 Stück), in dem er zum Beispiel vorschlug, die Anziehungskraft von Planeten zur Beschleunigung von Raumschiffen zu nutzen. Im zweiten Weltkrieg schließlich, als er erneut einberufen wurde, kam er (1942) ums Leben.
KONDRATYUK bzw. SHARGEY ist bereits der zweite ukrainische Raumfahrtpionier und Landsmann, mit dem sich OLEGH KOLYADA beschäftigt. SERGEY PAVLOVICH KOROLYOV widmete er vor drei Jahren den Sampler "Energia" (NONPOP-Besprechung), zu dem er selbst ein Stück beitrug. 'Spacemusik' scheint ohnehin ein Faible von OLEGH zu sein. Ist es mit ODA RELICTA noch eher der metaphysische 'space', eine Art geistige Zeitreise durch die ukrainische Geschichte, sind es mit seinem Projekt FIRST HUMAN FERRO ganz klar die unmittelbaren Weltraumklänge.
Einerseits fühlt sich "Homo Shargey" sehr analog, sehr warm an; wobei 'Wärme' nicht ganz treffend ist, schließlich ist es im Weltraum eisig. Handfest vielleicht, sehr greifbar. Gleichzeitig wird auch die Einsamkeit hoch droben spürbar, verzweifelte Verlorenheit fast. Ein Begriffspaar, das sich ebenfalls anbietet, ist 'historisch – futuristisch'. Zum einen berücksichtigt FIRST HUMAN FERRO die Lebenszeit von YURI KONDRATYUK, zum anderen ist der – aus damaliger Sicht – Blick in die weit entfernte Zukunft hörbar.
Der erste Eindruck: liturgische Elemente, Drones von himmlischen Chören. Schnell entwickelt sich aber ein Soundtrack-Gefühl, die Geräusche und Klänge könnten aus einem Science-Fiction-Film stammen, während das Raumschiff sich der Sonne nähert und zu verglühen droht. Industrielles Schaben mischt sich ein, wie wenn die große Maschine im Planetarium Sterne verschiebt. In größeren Dark Ambient-Epen wie dem neunminütigen "Moon Route" fließt ein glitzerndes Etwas aus Sternenstaub durch die Leere, lässt den Weltraum ein wenig dröhnen und erzittern. Während mancher Passagen kann OLEGH seinen ODA RELICTA-Background nicht verleugnen, etwa wenn die große, mächtige Orgel ins Spiel kommt. Dunkle Orgelklänge tauchen öfter auf, auch wenn sie nicht immer sofort als solche zu erkennen sind, weil ein Rauschen des kosmischen Raums das Instrument einhüllt und den Klang verfremdet. Einige experimentellere Tracks – weniger Melodie, mehr Fläche – leiten über zu den düster-höhligen Stücken des letzten Drittels. Dramatik und Dunkelheit steigern sich zum Ende hin, bis die letzten Minuten alles in wunderbarer Schönheit auflösen: helle, einzelne Drones wehen ins All hinaus.
Seit 1999 hat OLEGH immer wieder an dieser Hommage gearbeitet, die dennoch wie aus einem Guss klingt. Neben seinem kompositorischen Talent ist sicher das Mastering des – auf NONPOP schon gewürdigten – erfahrenen Dark Ambient-Italieners VESTIGIAL für das gute Gelingen verantwortlich; jedes Stäubchen dieses speziellen Universums ist gut hörbar. Die auf 500 Exemplare limitierte CD steckt in einem schönen, selbstverständlich kosmonautischen DVD-Klappcover mit Infos über ALEXANDER SHARGEY auf der Innenseite. An alle Freunde von spacigen Klängen und Geschichten: zugreifen, Augen schließen und Shuttle starten!